sobota, 26 maja 2018

Recenzja FILMU | Han Solo. Gwiezdne Wojny: Historie - jest... okej?

Witam!
Nie udało mi się ani przed Deadpoolem 2, ani przed Solo napisać spoilerowej recenzji Infinity War... Cóż, mówi się trudno. Już i tak napisałem trzy posty o tym filmie. Produkcji, która nadal bije rekordy i ma realną szansę na 2 miliardy w Box Office. Są jednak dwie przeszkody, które wymieniłem wcześniej - Deadpool 2 i Solo: A Star Wars Story. Zobaczymy, jak sobie z nimi poradzi.
Propo Deadpoola 2, to planowałem napisać recenzję tego filmu tydzień temu, jednak (kto by pomyślał?) nie wyrobiłem się z czasem. Na szczęście, nadchodzi długi weekend, więc postaram się ją opublikować wtedy.
Teraz natomiast skupię na świeższym filmie, jakim jest produkcja Han Solo: Gwiezdne Wojny - Historie. Czy ikoniczna postać została zrujnowana, czy może godnie ją zaprezentowali w swoim filmie?

GATUNEK: przygodowy, science-fiction
PREMIERA PL: 25 maja 2018r.
SCENARIUSZ: Lawrence Kasdan, Jon Kasdan
REŻYSER: Ron Howard
STUDIO: LucasFilm
WYSTĘPUJĄ: Alden Ehrenreich, Woody Harrelson, Emilia Clarke
ORYGINALNY TYTUŁ: Solo: A Star Wars Story


I have a mixed feeling about this...
Solo: A Star Wars Story to film, który już od samego początku nie miał lekko. W końcu już od momentu ogłoszenia tego filmu ludzie nie byli pozytywnie do niego nastawieni. „Po co nam film o Hanie Solo? Kto ma go zagrać? Czy nie zniszczy postaci wykreowanej tak świetnie przez Harrisona Forda? Czy nie wyjaśni przypadkiem za dużo?" - tego typu pytania zadawali sobie pytania fani, kiedy usłyszeli o powstawaniu produkcji, o którą nie prosili. Potem pojawiło się sporo głosów niezadowolenia, kiedy obsadzono aktora grającego Hana Solo - Aldena Ehrenreicha. Gdyby tego było mało, wszelkie donosy z planu a propo problemów z aktorstwem Aldena czy sprzeczek na linii Kathleen Kennedy - reżyserzy Phil Lord i Chris Miller, co skończyło się zwolnieniem dwóch panów i zatrudnieniem Rona Howarda. Chyba każdy powinien o tym słyszeć. Na domiar złego, oburzenie fanów po jednym z najbardziej kontrowersyjnych filmów tej dekady (albo nawet stulecia), Star Wars: The Last Jedi, przełożyło się na brak ekscytacji, a nawet całkowitą niechęć do nadchodzącego spin-offu o Hanie Solo. W wyniku tego powstała nawet akcja bojkotowania tej produkcji wśród fanów niezadowolonych z tego, jak Disney traktuje ukochaną przez wielu markę. Sytuację trochę ratowały w miarę dobre zwiastuny, ale chyba nikt nie zaprzeczy, że obraz tego filmu i jego zarobków kreował się w mało jasnych barwach...


Jednak zapominając na chwilę o tych wszystkich problemach, plotkach, doniesieniach, bojkotach, uprzedzeniach i innych achach, o których raczej każdy już słyszał, jak wyszło ostatecznie? Cóż, nie wyszło najgorzej. Nie ma tutaj mowy o najlepszym filmie z serii, za to nie można też mówić o całkowitej porażce, ale...
Od początku. O czym opowiada najnowsza część podserii Gwiezdne Wojny - Historie? Jak można się domyśleć po tytule, o Hanie Solo. Zaskoczeni? Pewnie, że tak. Konkretniej fabuła opowiada o jego początkach - o tym, jak stał się Hanem przemytnikiem i łowcą nagród, którego poznaliśmy w Nowej Nadziei. O tym, jak poznał Chewiego, jak poznał Lando, jak Sokół Millenium trafił w jego ręce. Przy okazji poznajemy jego mentora Tobiasa Becketta i wielką miłość Qi'Rę. W tle natomiast Han i spółka starają się wykonać zlecenie dla lidera jednego z „podziemnych" gangów, Drydena Vosa. Nie mogę raczej zbyt wiele więcej powiedzieć. Słowem, pozycja opowiada o młodym Hanie Solo, który staje się przemytnikiem. 


I have a bad feeling about this...
Na pierwszy rzut oka, może się wydawać, że jest to najprostsza możliwa historyjka, która ma być tylko pretekstem do efektownych scen akcji i wybuchów. „Dlatego ten film jest średni! Bo jest typem filmu, który ma być po prostu efektowny z masą pościgów, ucieczek i wybuchów!" - pomyślą niektórzy. Błędnie. Dlaczego? Już wytłumaczę, w każdym razie, Solo nie jest tego typu filmem, ponieważ niektóre jego elementy są naprawdę satysfakcjonujące i dobre, a niektóre są z najniższej półki. Jednym z tych gorszych elementów jest właśnie ta prosta historyjka, a raczej scenariusz, który ma masę wad.


Po pierwsze, scenariusz nie ma pojęcia, na jakiej relacji się skupić. W tym samym filmie próbuje rozwinąć relację Hana i Qi'Ry, Hana i Becketta, Hana i Chewiego oraz Hana i Lando. Niestety, przez to, że scenarzyści próbowali chwycić zbyt wiele srok za ogon, wszystkie relacja wszyły moim zdaniem dosyć płytko. Najgorsze w tym wszystkim to, że wszystkie mają swoje momenty, tym bardziej szkoda, że nie udało się zrobić z nimi czegoś więcej. Gdybym jednak miał wybrać tą, która najlepiej wyszła, chyba byłaby to relacja Hana i naszego ukochanego Wookiego. Mają wspólnie wiele ciekawych momentów, które powodują, że ich więź w późniejszych przygodach może zostać przez widza zinterpretowana na nowym poziomie, co nadaje jej trochę więcej głębi.
Po drugie, film tak naprawdę nie ma żadnego antagonisty. W sensie... niby ma, ale nie ma. Trudno mi w ten teren wchodzić bez spoilerów, ale po prostu nie ma żadnego ogólnego zagrożenia, które jakoś częściej sprawiałoby naszym bohaterom kłopoty. Postacie, które mają być niby antagonistami, mają zbyt mało czasu ekranowego, żeby je w ogóle tak nazwać.


Po trzecie, w filmie umiera parę postaci. Te śmierci mają być w teorii ważne i w jakiś sposób motywujące dla naszych bohaterów, aczkolwiek wyglądało to tak, że poza jednym ujęciem na zmartwioną i zasmuconą twarz jakiejś postaci, kilka sekund później wszyscy zachowywali się, jak gdyby nigdy nic. Zacząłem się aż zastanawiać, jakie sens miały te śmierci czy w ogóle te postacie. Były niemalże zbędne.
Po czwarte, z racji, że akcja tego filmu ma miejsce przed epizodami IV-VI, trzeba było oczywiście żerować na nostalgii fanów, bo co! Z tego powodu znalazło się wiele nawiązań i wyjaśnień niektórych rzeczy. O ile sam lubię, jak od czasu do czasu twórcy puszczą oczko do fanów tak zupełnie bez powodu, dla samego faktu puszczenia oczka, tak w tym wypadku miałem wrażenie, że twórcy solidnie przekroczyli granicę. Wyjaśniali sporo rzeczy, których absolutnie nie potrzebowałem mieć wyjaśnionych, a niektóre nawiązania mnie po prostu męczyły.


Po piąte i już chyba ostatnie, jeśli chodzi o scenariusz, mało która postać otrzymała solidny character arc. Z jednej strony, postacie nadal były interesujące, miały ciekawą osobowość. Trzeba też zauważyć, że trudno by było jakoś bardzo je rozbudować, aby jednocześnie nie zmienić ich drogi w późniejszych filmach. Najbliżej chyba prawdziwemu arcowi był sam Han, aczkolwiek nawet jego droga nie była jakaś powalająca. Solo to nie jest film jak Infinity War, któremu można po prostu wybaczyć takie coś, choć można to zrozumieć.
Jednak po tym jak teraz całkowicie zniszczyłem scenariusz Solo, to ma on też mocne strony. Jest ich mało, ale jakieś są. Na przykład, propo nawiązań, na które narzekałem - niektóre są naprawdę satysfakcjonujące i fanowi Gwiezdnych Wojen na pewno pojawi się banan na twarzy, jak je zobaczy.  Skłamałbym mówiąc, że parę z nich nie przyniosły mi radości.
Też muszę pochwalić to, jak została zrobiona końcówka, trzeci akt. Będę szczery, jest sporo zwrotów akcji i w szczególności jedno cameo postaci, której nikt się nie spodziewa.  Właśnie ta ostatnia część jest chyba najmocniejszym elementem filmu, który spowodował, że wyszedłem z sali kinowej dosyć podekscytowany i chętny do spekulacji.


A tak poza problemami scenariuszowymi? Trochę się tego jeszcze znajdzie. Przede wszystkim ogromnym problemem tego filmu było jego tempo, które było strasznie nierówne. Wybijało mnie ono często z czerpania przyjemności z tego filmu, ale czego innego oczekiwać po produkcji, której zmieniono reżyserów w środku kręcenia...
Wspominałem wcześniej o relacjach, poruszę tę kwestię ponownie. Mianowicie, nie czułem za bardzo chemii między Aldenem a Emilią Clarke. Nie ma jakoś tragicznie, ale ten wątek romantyczny nie był też za bardzo ambitny. Starali się, jak mogli. 


I have a good feeling about this...
Do tej pory jednak głównie narzekałem, a przecież mówiłem wcześniej, że wyszło nawet dobrze, tymczasem jak na razie przedstawiłem Solo jako najgorszy film roku. Oczywiście, nie jest tak. Najnowszy tytuł ze stajni LucasFilm ma też elementy dobrego letniego filmu. Humor często śmieszy, zwłaszcza dużo śmiechu spowodowała zarówno u mnie, jak pośród oglądających ze mną w sali, postać droida (droidki?) L3-37. Do tego sceny akcji również zostały sfilmowane bardzo dobrze, sprawiały dużo frajdy.
Już wspominałem o tym, że były momenty, które były naprawdę były satysfakcjonujące, jeśli chodzi o wymianę zdań między bohaterami. Jednak warto docenić fakt, że ta produkcja efektywnie poszerza świat Gwiezdnych Wojen o sferę, która nie została dotąd za bardzo pokazana w filmach. Mianowicie, w udany sposób pokazuje całą tą przemytniczą część tego uniwersum, brudną, bez prawa, bez Mocy i Jedi. To na pewno jest aspekt, który został przedstawiony w ciekawy sposób i sprawił, że zainteresowałem się tą stroną tego świata. Mam nadzieję, że jeszcze do niego kiedyś wrócimy.


Alden i reszta obsady
Na pewno jednak sporo z Was nadal czeka na odpowiedź na najbardziej nurtujące ich pytanie - jak Alden Ehrenreich poradził sobie w roli Hana Solo? Roli, która przecież przeszła do historii, jako jedna z najbardziej ikonicznych roli i postaci nie tylko w serii, ale także w kinie. Roli, która nierozłącznie kojarzy się z Harrisonem Fordem. Odpowiadając na te „pytanioobawy", Alden poradził sobie naprawdę dobrze! Mam wrażenie, że marketingowcy tego filmu sami sobie utrudnili sprawę i do trailerów wybrali najmniej korzystne momenty z Aldenem. W Solo młody aktor naprawdę odwala kawał dobrej roboty i wielu momentach czuć znanego nam Hana Solo. Choć aktor wyszedł z obronną ręką, trudno mi było w 100% uwierzyć, że to Han Solo. Oglądając ten film podobała mi się gra Ehrenreicha, ale musiałem też sobie cały czas przypominać, że to przecież Han Solo. Mówiąc krótko, Alden zagrał naprawdę dobrze, wbrew donosom o tym, że niby nie umie tego robić, jednak to nadal nie jest pełnoprawny Han Solo, ale nie jest źle.


Co do reszty obsady, wszyscy spisali się. Emilia Clarke nie ma zbytniej renomy, jeśli chodzi o jej grę aktorską, jednak w Solo wypadła naprawdę korzystnie. Niektórzy uważają, że wspięła się nawet na swoje wyżyny. Trudno mi to ocenić, gdyż Gry o Tron jeszcze nie widziałem, ale zagrała Qi'Rę prawidłowo. Woody Harrelson ogólnie to świetny aktor, jednak jako Beckett nie miał tu aż tyle okazji do ukazania swojego talentu. Mimo to również zagrał dobrze, jak miałby niby inaczej?
Show jednak kradnie Donald Glover, grający Lando Calrissiana. Od razu sprawia, że młodsza wersja tej postaci staje się tak samo charyzmatyczna jak oryginał grany przez Billy'ego Dee. Jest on niewątpliwie najjaśniejszym punktem tej pozycji. Chewbacca jest za to tym samym sierściuchem co zwykle. Tym razem jednak z większą dozą osobowości i celu w tym, co robi.
Moje serce jednak skradła wspomniana wcześniej L3, która stanowiła naprawdę śmieszny comic-relief.
Zamykając temat głównych bohaterów, wszyscy byli stosunkowo ciekawi i intrygujący, mieli swoje momenty, ich osobowości pozwalały ich polubić, a miejsce, w jakim się znaleźli pod koniec filmu... opad szczęki. Mimo to, większość wydała się być w miarę płytka i trochę zmarnowana. 


SOLO NA PEWNO JEST LEPSZYM FILMEM NIŻ THE LAST JEDI, ALE NADAL MA WIELE PROBLEMÓW


Zdanie na koniec
Zbierając wszystkie te elementy do kupy, wychodzi film będący typowym średniakiem. Jest sporo elementów dobrych... i sporo elementów złych. W dodatku film może się okazać nudny - ja osobiście sporo się naziewałem podczas seansu, jednak trudno mi stwierdzić, czy to z powodu tego, że po prostu w filmie coś mi nie pasowało i się nudziłem, czy dlatego że się nie wyspałem tego dnia. Po prostu Was ostrzegam. Nie muszę Was jednak ostrzegać przed jednym - Solo to na pewno nie jest film, który zniszczy dla Was Gwiezdne Wojny czy postać Hana Solo. Jest to produkcja, przy której można się dobrze bawić, lepsza niż The Last Jedi. Mimo to nadal jest sporo problemów. Dla mnie jest to średniak, którego mi się przyjemnie oglądało, nawet z jego wadami. Jeżeli więc zadowala Was taki poziom i nie bierzecie udziału w żadnym bojkocie, to lećcie do kina. Jeżeli jednak oczekujecie czegoś więcej od Gwiezdnych Wojen, to możecie się poczuć zawiedzeni. Ja rozczarowany nie jestem, ale nie liczcie na nic rewelacyjnego. ▲ Wafeg



PODSUMOWANIE
obsada, Donald Glover, Alden podołał, humor, akcja, rozbudowanie uniwersum, końcówka!!
- tempo, scenariusz!, może być nudny, wątek romantyczny, nie do końca czuć Hana, brak głębi postaci

OCENA
6
NIEZŁY

To tyle! Przy okazji, powiem, że żałuję, że nie napisałem w końcu recenzji The Last Jedi. Przynajmniej udało mi się z Solo.
Co sądzicie o tej recenzji? Widzieliście Solo? Podobał się Wam? Zgadzacie się ze mną? A może jesteście zawiedzeni i czujecie, że Wasza ukochana marka się marnuje i jest niszczona przez Disneya? Może uczestniczycie w bojkocie? Piszcie w komentarzach! :)
Tym samym żegnam się z Wami i zapraszam do obserwowania, komentowania, udostępniania i wpadania na nasze "fanpejdże". Linki poniżej:

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Designed By Blokotek
{java} {disrank_permission} Wafeg {disrank_permission] {java} {disrank_permission} Wafeg {disrank_permission]