poniedziałek, 13 maja 2019

Trochę o Avengers: Endgame i Mortal Kombat 11...

Witam!
Dawno mnie tu nie było... Wiem, miałem wrócić z dwoma najważniejszymi topkami (gier i filmów 2018 roku), które choć i tak już były spóźnione mocno, to po spojrzeniu na datę chyba nie opłaca się ich teraz robić. Powiem więc tylko, że moją ulubioną grą 2018 roku jest Red Dead Redemption 2, a ulubionym filmem Avengers: Infinity War. Niestety, ale moje lenistwo poskutkowało brakiem topek w tym „roku". Po prostu, jest już 11 maja i tyle rzeczy dzieje się w popkulturze, że raczej nie ma sensu teraz tych list publikować (co najwyżej wrzucę ich bardzo okrojoną formę). Miejmy nadzieję, że za pół roku uniknę takiej sytuacji.
Natomiast topki, jakie udało mi się napisać i opublikować, pozwoliły Wam się dowiedzieć, jakie były moje najbardziej oczekiwane gry i filmy w 2019 roku. Tak się złożyło, że pierwsze miejsca z obydwu list (odpowiednio, Mortal Kombat 11 i Avengers: Endgame) miały premierę... w tym samym tygodniu. Moja ogromna ekscytacja obydwoma tytułami nie sprzyjała pisaniu o nich postów, gdyż albo wolałem grać w MK11, albo czytać/oglądać filmiki o Endgame. Stąd właśnie ten poślizg.
Mimo to nadal są to dosyć świeże produkcje, które generują masę dyskusji w sieci, w dodatku takie, które nadal mnie ekscytują. Obydwie produkcje są dla mnie bardzo ważne, gdyż czekałem na nie parę dobrych lat i czuję znaczenie tych premier. Dlatego planuję to jakoś celebrować i chcę napisać serie postów, które będą się tyczyły zarówno Mortala, jak i Endgame. Co z tego wyjdzie? Nie wiadomo, bo wiadomo jak to jest z moimi planami (ale i tak przedstawię planowane posty w dalszej części posta).
Z tego powodu właśnie, żeby się nie okazało, że koniec końców nic nie wspomnę na tym blogu o tak ważnych dla mnie premierach, jeśli moje plany nie wyjdą, asekuracyjnie piszę ten tekst, w którym przedstawię Wam moje ogólne wrażenia z obydwu produkcji. Nie będą to recenzje, gdyż te nadciągają, a to będzie zwięzłe przedstawienie mojej opinii. „Pierwsze wrażenia" to też nie będą, bo   miałem już sporo czasu do namysłu i przetrawienia a propo MK11 i Endgame. Przedstawię też moje plany na posty, które chciałbym zrealizować.
Dobra, organizacyjne sprawy mam już za sobą, to nie przedłużam i zapraszam do czytania!




AVENGERS: KONIEC GRY

WRAŻENIA BEZ SPOILERÓW!!!
Rzadko kiedy chodzę do kina dwa razy na jakiś film. Zdarzyło się to w moim życiu tylko raz, w przypadku Avengers: Infinity War... no, przynajmniej do czasu, gdyż do tego grona szczęśliwców dołączyło również Endgame. Będąc szczerym, mam nawet ochotę iść na czwartą część Avengers po raz trzeci.
W przypadku Wojny Bez Granic 2 seanse były optymalną ilością, aby odpowiednio przyswoić całą treść, jaka była prezentowana na ekranie. Działo się dużo, w Endgame też się dużo dzieje, jasne, ale IW było po prostu sceną akcji za sceną akcji, sceną akcji poganianą. Ten film miał tak dużo filmu w sobie, że głowa mała, w dodatku był to największy cross-over wszech czasów na taką skalę, w takiej jakości. Po prostu chciało się to przeżyć w kinie z publicznością przynajmniej dwa razy.
Z Endgame jest trochę inaczej... To już jest znacznie mniejszy cross-over, gdyż po jakże dewastującym zakończeniu IW, które pewnie w tym momencie zna już każdy, grono naszych bohaterów znacznie się zmniejszyło. Oczywiście, do drużyny dołączyli tacy wojownicy, jak Captain Marvel, Ant-Man czy Hawkeye, zwłaszcza tych dwóch ostatnich mocno brakowało w poprzednich Avengersach.
Mniejsza obsada bohaterów (w dodatku taka, w której są wszyscy Mściciele z oryginalnej szóstki) pozwoliła reżyserom, braciom Russo, na przedstawienie historii znacznie mniej obudowanej w wybuchowe set-piece'y (choć takowe również są, co więcej, bardzo angażujące), a skupiającej się na fabule, relacjach, głównych bohaterach, ich dynamice oraz (chyba najlepszym w całym MCU) world-buildingu, jak nasz świat wyglądałby, gdybyśmy musieli żyć ze zniknięciem połowy populacji.
Te elementy powodują, że Endgame jest prawdopodobnie moim ulubionym filmem MCU i póki co moim ulubionym filmem roku. Omówię te wszystkie kwestie w osobnej recenzji poświęconej tylko temu filmowi, jednak o ile Endgame nie może się pochwalić tytułem największego cross-overu w historii kina, nie tylko superbohaterskiego, ale ogólnie, tak nosi znamię autentycznej kulminacji 22 filmów MCU. Tych wszystkich historii, tych wszystkich bohaterów. Endgame jest jednocześnie zamknięciem pięknej księgi, jak i ekscytującym otwarciem nowego rozdziału. Jest to wydarzenie innego kalibru niż Infinity War, aczkolwiek prawdopodobnie ważniejszym. Ten moment chce się jeszcze bardziej przeżyć w kinach, jeszcze bardziej chce się go zapamiętać (co pokazują wyniki finansowe), chce się tę pozycję przyswoić jak największą ilość razy. Nie mam pojęcia, za ile lat, dekad będzie kolejny taki film, kolejne takie WYDARZENIE, jak Endgame. Pewnie trzeba będzie jeszcze poczekać długi, długi czas.
Mówiłem sporo o tym w zeszłym roku, że percepcja Infinity War, a głównie jego zakończenia, sporo będzie zależeć od Endgame. Jak się okazało, Koniec Gry wcale nie zepsuło ani zakończenia, ani innych emocjonalnych wydarzeń z IW. Najnowszy film z MCU jednak nie oddał hołdu tylko poprzedniczce, ale również pokazał szacunek dla całej marki i uniwersum filmowego, stanowiąc godne uhonorowanie zasług Kevina Feige i satysfakcjonujące zakończenie wszystkich wątków prowadzonych na przestrzeni tylu pozycji, jednocześnie będąc świetną produkcją. Za to właśnie kocham ten film.


PLANOWANE POSTY: 

  • pełnoprawna recenzja bezspoilerowa
  • tekst spoilerowy o Endgame
  • post o Box Office Avengers: Endgame
  • Ranking 22 filmów MCU w kolejności od najgorszego do najlepszego

MORTAL KOMBAT 11

WRAŻENIA BEZ SPOILERÓW!!!

Jednym z głównych powodów, dla których omówienie Endgame i MK11 jest tak opóźnione, jest właśnie jedenasta odsłona Smoczej Serii. Do napisania tych pierwszych wrażeń zbierałem się od tygodnia z hakiem, jednak za każdym razem stwierdzałem „Ah, pogram jeszcze jedną rundkę w Mortala...". Tak to się właśnie kończyło. 
Jak pewnie wiecie, jestem ogromnym fanem serii Mortal Kombat, jak i ogólnie gier NetherRealm Studios, więc choć nie było tu tego samego poczucia oczekiwania jak na Endgame, które stanowiło podsumowanie 11-letniej serii hitów (mniejszych i większych), gdyż kolejna odsłona MK to nie jest wcale tak duże wydarzenie popkulturowe, jakim był właśnie Koniec Gry, to i tak moja ekscytacja na „jedenastkę" była strasznie wygórowana. Zakochałem się MKX mimo jego problemów, a Injustice 2 podobało mi się jeszcze bardziej, również pomimo wad. Jak więc wypada MK11?
Na tym etapie, z MK11 czerpię znacznie więcej rozrywki i przyjemności niż z pozostałych dwóch gier (a to mówi sporo). Gameplay i system walki w Mortal Kombat 11 to jest znaczne odejście do tego, co oferowało MK9 i MKX, jedni powiedzą, że to ewolucja, inni powiedzą, że to rewolucja. Ja znajduję się bardziej w tym drugim obozie, choć muszę stwierdzić, że nadal tu czuć ducha Mortal Kombat. Jeśli natomiast miałbym wybrać, który system walki preferuję, ten z MKX czy ten z MK11, zdecydowanie ten drugi. Zmiany w systemie na początku pewnie nie podejdą każdemu, zwłaszcza tym, którzy poświęcili sporo czasu na uczenie się kombosów w Mortal Kombat X, ale po czasie każdy się przyzwyczai i, moim zdaniem, polubi te zmiany i innowacje. 
Jeśli miałbym skwitować krótko, co sądzę o MK11, powiedziałbym, że pod wieloma względami jest to NetherRealm w swojej szczytowej formie, a ponowie, sporo to świadczy. Czy jednak jest idealnie? Absolutnie. W wady i zalety będę się, rzecz jasna, bardziej wgłębiać w pełnej recenzji, jednak niestety, mam wrażenie, że przy okazji tworzenia mojego ulubionego systemu walki z jakiejkolwiek gry NRS, popełniono też wiele gaf i błędów. Nie mówię tutaj o tych kuriozalnych protestach graczy z związku z mniej seksownymi ubraniami dla postaci kobiecych, ale o faktycznych problemach, takich jak okropny grind, który prawie zabił tę grę (a dla niektórych już to zrobił), zawodzący roster, przesadzona Krypta, aż po takie mniej widoczne, ale wciąż ważne, jak konieczność ciągłego podpięcia do internetu czy niemożność użycia niestandardowych wariacji w trybie meczy rankingowych online. Wady zdecydowanie są i zdecydowanie o nich pomówimy.
Dlatego mam bardzo niejednorodny stosunek do MK11, gdzie nad swoją definitywną opinią co do tej gry NRS będę musiał jeszcze sporo pomyśleć. Z jednej strony gra ma naprawdę parę znaczących problemów, a afera z okropnym traktowaniem pracowników NRS i crunchem na pewno nie pomaga w wychwalaniu tego tytułu. Z drugiej zaś, produkcja ma tyle wspaniałych elementów, gra mi się świetnie i chętnie wracam do niej dzień w dzień, do momentu gdzie zaczynam się zastanawiać, czy to jest uzależnienie. 
Tu pojawia się odwieczny dylemat - serce czy rozum? Rozum mówi, iż nie mogę tej gry za bardzo polecać i jej zbytnio chwalić za wszystkie jej problemy, zarówno z samą grą, jak i z tymi zakulisowymi. Mimo wszystko, serce krzyczy, że tyle, ile rozrywki mam z tą grą, dawno tyle nie miałem, przy okazji szepcze cicho, że nie może się doczekać ogłoszenia wszystkich postaci DLC, aby otrzymać jeszcze więcej zawartości do ogrania. 
Cóż, trzeba w takim razie jeszcze troszkę poczekać na reckę, bo jak sami widzicie, mam niezłą zagwozdkę z tym tytułem, jeśli jednak miałbym się zmusić do stwierdzenia, czy moje ogólne wrażenia są raczej bardziej pozytywne czy negatywne, wybrałbym pierwszą opcję bez zawahania.


PLANOWANE POSTY: 
  • pełnoprawna recenzja bezspoilerowa
  • omówienie spoilerowe trybu fabularnego
  • top 5 najlepszych fatality
  • postacie, które chcę w Kombat Pack 1


I to tyle! Tak mają się moje plany, którymi chcę uczcić tak duże i ważne dla mnie premiery. Oczywiście, dajcie również znać, co sądzicie o moich wstępnych wrażeniach, które rozwinę w pełnych recenzjach, ale powiedzcie też, co Wy uważacie o Endgame i Mortal Kombat 11! ▲ Wafeg


Tym samym żegnam się z Wami i zapraszam do obserwowania, komentowania, udostępniania i wpadania na moje "fanpejdże". Linki poniżej:

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Designed By Blokotek
{java} {disrank_permission} Wafeg {disrank_permission] {java} {disrank_permission} Wafeg {disrank_permission]