A więc rozpoczynam luty z recenzją La La Land. Wprawdzie recenzja miała się pojawić pod koniec stycznia, ale cóż... czasu nie cofnę. Na ten film czekałem już od dłuższego czasu, jednak przyznaję się bez bicia, że to ten multum nominacji i nagród mnie zmobilizował do wybrania się do kina (film zdobył rekordową ilość nominacji do Oscara, bo aż 14, w razie gdybyście nie wiedzieli). Jednak czy podzielam zachwyty wszystkich osób co do tego tytułu? O tym przekonacie się w mojej recenzji, do której czytania zapraszam Was teraz.
GATUNEK: musical, romans
PREMIERA PL: 20 stycznia 2017r.
SCENARIUSZ: Damien Chazelle
REŻYSER: Damien Chazelle
STUDIO: Summit Entertainment
WYSTĘPUJĄ: Ryan Gosling, Emma Stone, John Legend
ORYGINALNY TYTUŁ: La La Land
It's another day of sun!
Już na samym początku muszę Was uświadomić, że La La Land to typowy musical. Mimo że lekko przerobiony pod dzisiejsze standardy, to i tak jest to musical, w dodatku nawiązujący do klasyków gatunku. Ja osobiście uwielbiam ten typ filmów (Mamma Mia to jeden z moich ulubionych filmów w ogóle). Jeśli zastanawiacie się, czy nie wybrać się na seans, to musicie się określić. Potraficie znieść lub uwielbiacie ten kicz, te piosenki w środku scen, które każdy zna na pamięć, tak jak i choreografię do muzyki? To możecie spokojnie czytać dalej. Jeśli jednak jest wręcz przeciwnie, to nie macie, czego w tym tytule szukać.
O fabule w tym wypadku nie ma się co za bardzo rozpisywać. Jest to prosta historyjka o miłości początkującej aktorki i faceta gustującego w jazzie. A przynajmniej tak jest na początku. Pierwsza połowa jest bardzo lekka i naiwna, ale później nadchodzi druga połowa historii. Bez spoilerowania niczego, wtedy zaczyna się dopiero dziać.
What a waste of lovely night!
Głównymi bohaterami (i w sumie jedynymi, którym jest poświęcone więcej czasu) są Mia grana przez Emmę Stone i Sebastian, którego odgrywa Ryan Gosling. Emma naprawdę popisała się w tej roli i jak dla mnie zdecydowanie zasługuje na nagrody. Gorzej jak dla mnie jest z Ryanem Goslingiem, któremu ja osobiście Oscara bym nie dał. Mimo wszystko oboje zagrali na wysokim poziomie i nadali swoim postaciom charyzmy, przez co bardzo łatwo jest ich polubić. Muszę także docenić ich umiejętności śpiewu. Podobnie wydaje mi się, że Ryan wypadł „tylko" okej, w przeciwieństwie do Emmy, której barwa głosu mi się naprawdę mocno spodobała.
Co by jednak nie mówić, jak dla mnie jest to casting idealny. Doskonale czuć chemię między postaciami, kawał dobrej roboty.
City of stars
Podziwiać jednak można nie tylko kunszt aktorów, ale również i reżysera. Damien Chazelle już przy okazji swojego poprzedniego tytułu (Whiplasha) wielu ludziom pokazał, co potrafi. To jego kolejny film, w którym pokazuje klasę. Każda scena ma duszę, ma sens, dlaczego jest w tym filmie. Kierunek artystyczny również mi się bardzo spodobał. Historia jest naprawdę dobrze poprowadzona. Jak już mowa o fabule, to chcę również podkreślić to, jak świetne jest zakończenie. Ponownie - nie będę nic spoilerować, ale bardzo lubię to, jak dojrzały jest finał. Po prostu coś pięknego.
Jak na musical przystało, nie mogło obyć się bez żadnych piosenek. A te są fantastyczne. Nawet podczas pisania tego tekstu słucham ich w tle. Są chwytliwe, wpadają w ucho. Czego można chcieć więcej? Wprawdzie choreografie mogły być trochę bardziej rozbudowane i skomplikowane, a nie takie proste, ale tak szczerze to nie przeszkadzało mi to jakoś bardzo.
The fools who dream...
Póki co jednak w większości wychwalałem La La Land. Czy jednak są jakieś wady? No pewnie, że są. Jak na mój gust, w pewnych scenach było troszkę za dużo wspomnianego wcześniej kiczu. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że był on celowy, jednak mi lekko przeszkadzał.
Tak jak już pisałem - zawodzą lekko proste choreografie i słaba pierwsza połowa filmu, ale nie powinno się z tego powodu skreślać tej produkcji. Byłem też lekko rozczarowany tym, że J. K. Simmons zagrał tylko mały epizodzik, bo jest to świetny aktor. Choć to już jest czepianie się. Naprawdę trudno mi znaleźć więcej wad dzieła Chazella.
LA LA LAND TO ZDECYDOWANIE KINO NAJWYŻSZEJ KLASY, KTÓRE PO PROSTU TRZEBA OBEJRZEĆ
Zdanie na koniec
La La Land to zdecydowanie kino najwyższej klasy ze świetnym aktorstwem, wizją artystyczną, warstwą wizualną, reżyserią, zakończeniem, piosenkami i masą innych czynników, które spowodowały, że film po prostu trzeba obejrzeć, zwłaszcza jeżeli jest się fanem gatunku musicali. Chazelle udowodnił, że nigdzie się nie wybiera i dalej zostaje w czołówce hollywoodzkich twórców. Czy ten tytuł mimo wszystko zasługuje na tyle nagród i nominacji? Oscara za najlepszy film bym mu nie dał, ale to głównie dlatego, że reszty kandydatów nie widziałem, chociaż jest na pewno warty nominacji. Jednak za poszczególne elementy, jak np. najlepsza aktorka, czy najlepsza piosenka, zdecydowanie bym go nagrodził. Cudo. ▲ Wafeg
PODSUMOWANIE
+ Emma, piosenki, reżyseria, montaż, wizja, warstwa wizualna, druga połowa, zakończenie
- za dużo kiczu, miałkie choreografie, zmarnowany potencjał J. K. Simmonsa
OCENA
9
REWELACYJNA
Tym samym żegnam się z Wami i zapraszam do obserwowania, komentowania, udostępniania i wpadania na nasze "fanpejdże". Linki poniżej:
#######
FACEBOOK: www.facebook.com/lordsofthegaming
#######
TWITTER: www.twitter.com/lothegamingfp
FANPAGE'OWI MAJĄ LEPIEJ!
#######
POPRZEDNIE POSTY:
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz