wtorek, 24 stycznia 2017

Recenzja FILMU: Assassin's Creed - tego tak się nie robi

Witam!
Wróciłem z wyjazdu i tak jak zapowiadałem, rozpoczynam od recenzji Assassin's Creed. Podsumowanie 2016 roku mam za sobą, więc można już zostawić przeszłość i skupić się na teraźniejszości. Zanim jednak zaproszę Was do recenzji, jeszcze parę ogłoszeń. W tym tygodniu wybieram się na La La Land, więc możecie oczekiwać stosownego tekstu, natomiast post o Street Fighterze V opóźniam na luty (jeszcze trochę i napiszę go w rocznicę...). To chyba tyle, nie przedłużam już i zapraszam do lektury!

GATUNEK: przygodowy, science-fiction
PREMIERA PL: 6 stycznia 2017r.
SCENARIUSZ: Adam Cooper, Bill Collage, Michael Lesslie
REŻYSER: Justin Kurzel
STUDIO: 20th Century Fox / Ubisoft
WYSTĘPUJĄ: Michael Fassbender, Marion Cotillard, Jeremy Irons
ORYGINALNY TYTUŁ: Assassin's Creed


Zła passa
Ekranizacje gier (lub jak kto woli - „egranizacje") nie mają łatwego życia w Hollywood. Zdarzały się filmy, które dało się obejrzeć (pierwsze Mortal Kombat, Prince of Persia, czy chociażby zeszłoroczny Warcraft), jednak większość to po prostu... słabe produkcje. O takich filmach, jak Street Fighter, Mortal Kombat: Annihilation, czy Lara Croft Tomb Raider: Kolebka Życia, lepiej nie wspominać, bo aż się żal robi. Można to podsumować w ten sposób, że najlepiej z filmami na podstawie gier nie jest. Dlatego właśnie pokładałem duże nadzieje w Assassin's Creed. Zwiastuny wyglądały naprawdę dobrze, w dodatku jestem fanem serii. Oczekiwania miałem więc dosyć spore. To mógł być duży przełom dla tego gatunku. Niestety, trzeba jeszcze trochę na ten przełom poczekać, ponieważ tytuł reżyserii Justina Kurzela kontynuuje tradycję nie najlepszych egranizacji (nowy Tomb Raiderze, liczę na ciebie...).
Fabuła jest podobna do tej z gier. Templariusze chcą znaleźć Jabłko Edenu, które umożliwi im zniszczenie agresji w ludziach (i tym samym panowanie nad wszechświatem, czy coś w tym stylu). Aby znaleźć mistyczny artefakt, organizacja Abstergo rekrutuje osoby, których przodkowie należeli do słynnego zakonu assassynów. Jedną z nich jest główny bohater, Callum Lynch, grany przez Michaela Fassbendera. Poprzez maszynę zwaną Animusem, Templariusze zaglądają w przeszłość jego rodu, by osiągnąć swój cel.


Ciekawostką jest na pewno fakt, że zdecydowana większość tej produkcji ma miejsce w czasach współczesnych. Wielu osobom to nie podobało się już przed premierą, jednak ja miałem odmienne stanowisko i ten koncept całkiem przypadł mi do gustu. Niestety, ostatecznie zadziałał on na niekorzyść tego filmu. Twórcy nie zrozumieli tego, co tak naprawdę sprawiło, że seria Assassin's Creed stała się taka popularna. Nie ta fabuła wypełniona po brzegi patosem i doniosłymi tekstami o ratowaniu świata, tylko rozgrywka i poczucie wolności. Bieganie po dachach, skoki do wozów z sianem, zabijanie wrogów za pomocą ukrytego ostrza - ten ogólny „fun" z gry był elementem, za którego wielu pokochało tę serię. Dokonując decyzji, o tym aby większość historii działa się w dzisiejszych czasach, z góry odzieramy film z tego uczucia swobody, który przecież w scenach z Animusem był uchwycony niemal doskonale. Jest jedna cała sekwencja ucieczki dwóch assassynów, która jest jak miód na serce dla fanów. Ten zabieg spowodował, że widowisko jest o wiele trudniejsze do przyswojenia, zwłaszcza dla osób, które wcześniej nie miały styczności z serią. Jednak ta zbyt realistyczna fabuła z masą absurdu nie jest największą bolączką filmu. Nafaszerowany tymi wszystkimi superbohaterskimi blockbusterami jestem w stanie przełknąć taką formę, tylko po prostu szkoda, że mimo okropnej reżyserii (ta kamera woła o pomstę do nieba), niepotrzebnego filtru i słabych efektów, nie było więcej scen w XV-wiecznej Hiszpanii.


Nothing is true
Coś co na pewno jednak jest sporą bolączką tej produkcji są bohaterowie. Żaden z nich nie ma praktycznie osobowości, charyzmy, z żadną nie można się utożsamić, żadnej nie można zrozumieć i polubić. Zresztą, sami aktorzy również sprawiają wrażenie, jakby byli znudzeni na planie od samego początku. Zadziwia mnie to biorąc pod uwagę, jak na papierze prezentuje się obsada. Michael Fassbender, Marion Cotillard, Jeremy Irons - to przecież najwyższa klasa świetnych aktorów. W Assassin's Creed jednak chyba tylko Marion coś się stara, chociaż nawet jej nie chce się do końca. Reszta natomiast... no, żeby kompletnie nie zniszczyć tych aktorów powiem tak: mogli się po prostu bardziej wysilić.
Muzyka również zawodzi. Jest strasznie niespójna. Raz mamy do czynienia z kawałkiem rockowym w momencie mniej odpowiednim dla niego, ogólnie warstwa dźwiękowa to prawdziwy misz-masz.


OTRZYMALIŚMY MAŁO SATYSFAKCJONUJĄCY PRODUKT - NIE MA NICZEGO NA OBRONĘ


Everything is permitted
Czy jednak są elementy, które mi się podobały, poza sekcjami z przeszłości i częściowo fabułą? Ano są. Mało, ale są. Przede wszystkim zakończenie. Mimo że jest to typowe krzyknięcie do widza „Hej! Będzie sequel i na niego pójdziesz!", coś w nim jest, sam nie wiem co. Podoba mi się i tyle, nie jest takie banalne. Polubiłem również niektóre pomysły, jak np. inna forma Animusa. Spotkała się ona ze sporą dezaprobatą wśród widzów, jednak jak dla mnie to zawsze coś nowego i świeżego, co zaoferowali producenci. Znajdą się również pewne easter eggi, więc fani będą zadowoleni. Można również powiedzieć, że sceny walki mają dobrą choreografię i ogólnie klimat sekwencji w starszych czasach jest oddany dosyć dobrze (kostiumy są zrobione wyśmienicie), ale to już jest trochę na siłę, bo co z tego, że walki są interesujące, kiedy po prostu nie da się ich oglądać przez czynniki, o których pisałem wcześniej.

Troszeczkę żałuję, że twórcy ograniczyli się z ilością krwi (w filmie o zabójcach), jednak w obliczu pozostałych wad jestem w stanie to przeboleć.

Zdanie na koniec
Materiał źródłowy był dobry, ludzie byli odpowiedni, potencjał był, niestety, ostatecznie nic z tego dobrego nie wyszło. Otrzymaliśmy mało satysfakcjonujący produkt z ogromną ilością patosu. Niby zeszłoroczny Batman v Superman również cierpiał na ten problem, a mimo to mi się podobał. Więc o co chodzi? O to, że w produkcji Zacka Snydera pozostałe elementy ratowały ten film (przynajmniej dla mnie, dla reszty świata nie). Tutaj nie ma praktycznie niczego na obronę. Nie wykrzywiałem się podczas seansu z bólu, ale nie jest to kino najwyższej, czy nawet dobrej jakości. Och, Ubisoft, oby chociaż The Division wam wyszedł. ▲ Wafeg

PODSUMOWANIE
+ sekwencje w przeszłości, zakończenie, fabuła, easter eggi
- bohaterowie, gra aktorska, za dużo współczesności, efekty, muzyka

OCENA
5
PRZECIĘTNY


A jaka jest Wasza opinia na temat Assassin's Creed? Może Waszym zdaniem to był dobry film? A może zgadzacie się ze mną? Piszcie w komentarzach!
Tym samym żegnam się z Wami i zapraszam do obserwowania, komentowania, udostępniania i wpadania na nasze "fanpejdże". Linki poniżej:


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Designed By Blokotek
{java} {disrank_permission} Wafeg {disrank_permission] {java} {disrank_permission} Wafeg {disrank_permission]