czwartek, 27 czerwca 2019

Recenzje FILMÓW | Men in Black: International | X-Men: Mroczna Phoenix | Godzilla II: Król Potworów

Witam!
Tak jak kiedyś wspominałem, powracam do formuły zbiorowych recenzji, gdzie mówię o trzech filmach, ale znacznie krócej. Pierwszy raz stworzyłem takiego posta w 2016 roku i choć chciałem ponownie z tego pomysłu skorzystać wcześniej, jakoś nie wyszło. Koniec końców, robię taką zbiorową recenzję dopiero teraz, a to dlatego iż wiem, że gdybym miał na każdy film poświęcać osobny tekst, to prawdopodobnie nigdy bym ich nie napisał. Tak przynajmniej będziecie znali moją opinię. Dziś na tapet biorę 3 filmy, które wyszły w ostatnim czasie w trakcie letniego sezonu filmowego - Godzilla II: Król Potworów, X-Men: Mroczna Phoenix oraz Men in Black: International.
Zanim jednak zacznę, wiem, że obiecałem najpierw serię postów o MK11 i Endgame - spokojnie, te nadal są w planach. Nie wiem jedynie, co zrobić z coroczną relacją z E3 , gdyż podobnie jak w zeszłym roku nie udało mi się jej zrobić z powodu wyjazdu. Być może zrobię post z ogólną oceną targów oraz opisem pojedynczych gier, które przykuły moją uwagę.
Dobrze, już nie przedłużam i zapraszam Was do przeczytania moich krótkich recenzji tych trzech filmów!



MEN IN BLACK: INTERNATIONAL


GATUNEK: komedia, science-fiction
PREMIERA PL: 14 czerwca 2019r.
SCENARIUSZ: Matt Holloway, Art Marcum
REŻYSER: F. Gary Gray
STUDIO: Columbia Pictures
WYSTĘPUJĄ: Tessa Thompson, Chris Hemsworth, Liam Neeson
ORYGINALNY TYTUŁ: Men in Black: International


Tak się składa, że aż dwa omawiane przeze mnie filmy dzisiaj miała ogromne problemy zakulisowe diametralnie wpływające na jakość samych produkcji. Pierwszym jest owe Men in Black: International, a drugim jest Dark Phoenix, o którym za chwilkę. Trzymając się tematu nowego Men in Black, jest to niby czwarta część, niby spin-off, niby soft reboot marki mający na celu uchwycić ponownie świetną relację Chrisa Hemswortha i Tessy Thompson, którą mieli na planie Thora: Ragnarok i Avengers: Endgame. Sony najpewniej miało lukę w kalendarzu premier, więc zdecydowało się akurat na powrót Men in Black, ale bez Willa Smitha i Tommy'ego Lee Jonesa. Chciano zrobić jednak z tym filmem coś więcej niż zwykły letni blockbuster, zatrudniono do tego nawet F. Gary'ego Graya, który w tej branży ma renomę. Niestety, po odejściu jednego z producentów od projektu, zarazem będącego głównym pomysłodawcą tego, jak ma nowe MiB wyglądać, zaczął się nowy konflikt na linii reżyser-drugi producent. Ten chciał jednak bezpieczniejszego filmu, co było sprzeczne z wizją Graya. Rozpoczął się taki bałagan, że podobno Hemsworth i Thompson musieli zatrudniać własnych scenarzystów, aby pisali im lepsze dialogi, bo było im wstyd za to, co mieli wypowiadać według scenariusza. W wyniku tego wszystkiego powstał film naprawdę dziwny... Z jednej strony strasznie przyjemny. Hemsworth i Thomspon oraz ich postacie agentów H i M są moim zdaniem na tyle czarujący i dający się polubić, że spokojnie byliby w stanie pociągnąć tę markę dalej, a jest to coś, czego na pewno Sony chciało... ale czego pewnie nie dostanie, patrząc na zarobki International. W każdym razie, są tak samo świetni jak w Ragnaroku, jeśli nie lepsi. To oni ratują ten film i wyciągają go na poziom czegoś naprawdę przyjemnego, co gdyby nie oni, w najlepszym razie byłoby miernym tytułem. Film ma parę głębokich momentów między tą dwójką, ale oferuje również humor, który w większości trafiał. Przynajmniej jeśli mowa o głównym duecie, bo Pionkuś Kumaila Nanjianiego prawie w ogóle mnie nie rozśmieszał, co najwyżej swoją słodkością i niczym więcej. Na szczęście reszta obsady również robi... przyzwoitą robotę. Na tyle, żeby mogli ze spokojem odebrać swoje czeki. Patrząc jednakże na drugą stronę tej produkcji, mamy film o bardzo niskiej energii, bez większego wyrazu i charakteru, którego pewnie ważniejsze elementy fabuły wypadną widzom z głowy po paru godzinach. Te określenia nie pasują do tego reżysera, co jeszcze bardziej pokazuje, jak dobra mogłaby to być pozycja, gdyby nie problemy za kamerą. Film z charakterem i celem o dwójce charyzmatycznych postaci granych przez dobrych aktorów, który nie pochodzi od Marvela? Brzmi fantastycznie. Gdyby nie konflikt z producentem, prawdopodobnie dostalibyśmy więcej takich filmów. Niestety, teraz się to już pewnie zdarzy (ponownie, mizerne zarobki). Kończąc rozmyślania i refleksje, czy warto iść? Jeśli liczycie po prostu na dobrą zabawę w kinie w letni dzień, uważam, że jak najbardziej można się przejść, nie pożałujecie. Oczekujecie czegoś więcej bądź też rozważacie jakiś inny, ciekawiej zapowiadający się seans? Jak sobie odpuścicie, raczej też tego nie pożałujecie. Ech, a mogło być tak dobrze...

OCENA: 6+/10



X-MEN: MROCZNA PHOENIX


GATUNEK: akcja, science-fiction
PREMIERA PL: 7 czerwca 2019r.
SCENARIUSZ: Simon Kinberg
REŻYSER: Simon Kinberg
STUDIO: Disney / 20th Century Fox (hehe)
WYSTĘPUJĄ: Sophie Turner, James McAvoy, Michael Fassbender
ORYGINALNY TYTUŁ: Dark Phoenix


Wykupienie wytwórni 20th Century Fox przez Disneya odbiło się mocnym echem na Dark Phoenix. Oczywiście, film miał już problemy zakulisowe przed całą umową o przejęciu, ale jej sfinalizowanie tylko dobiło ostatnie gwoździe do trumny tej marki. Niespodziewana wizja tego, że New Mutants i Dark Phoenix to ostatnie filmy z tej serii w wersji Foxa zanim te postacie trafią do MCU nie pozwoliła pewnie na godne pożegnanie tych bohaterów i aktorów ich grających. Słowem, Dark Phoenix to nie żadne Endgame. Do tego jeszcze można doliczyć średnie przyjęcie Apocalypse, adaptowanie ponownie historii, która już raz nie wyszła tej samej ekipie z tym samym mało kosmicznym podejściem (ekhem... Ostatni Bastion, ktokolwiek?), brak czasu na zapoznanie się z młodszymi wersjami tych postaci, niedoświadczony reżyser, problemy zakulisowe, średnie zwiastuny, zakończenie za bardzo przypominające Captain Marvel i bardzo intensywne dokrętki. W takim krajobrazie trudno było liczyć na sukces. Idealnie pokazują to wyniki Box Office (wyniki najniższe w całej serii) i procent na Rotten Tomatoes (23% pozytywnych recenzji, to niższy wynik od takich paździerzy jak Origins: Wolverine czy The Last Stand). Jeśli jednak mam być szczery, jako osoba, która nawet lubiła Apocalypse, uważam, że Mroczna Phoenix jest trochę niedoceniona, a już na pewno daleko jej do najgorszego filmu z tej serii. Jasne, pod żadnym pozorem nie jest to film dobry.  Simon Kinberg myśli, że obchodzą nas takie postacie jak Cyclopse czy Storm, które ledwo co poznaliśmy, a już mamy wraz z nimi przeżywać jakieś rozterki emocjonalne. Nie tylko powoduje to u widza obojętność w trakcie seansu, to jest to podwójnie krzywdzące, gdyż to właśnie z tak zbudowanymi postaciami kończymy tę serię. Zwłaszcza że są jedni z najbardziej ikonicznych X-Menów. Zresztą, znaczna większość X-Menów nie jest w tym filmie godnie reprezentowana. Sporo z nich ma bardzo mało czasu ekranowego, Quicksilver w ogóle znika gdzieś na początku filmu i pojawia się dopiero pod koniec, a wątek Magneto mnie osobiście już zmęczył. Konflikt z Charlesem przedstawionego jako despotyczny celebryta, który jest maniakiem kontroli i zrobi wszystko w imię ochrony kogoś, wydał mi się nienaturalny. Jessica Chastain jako villain bez imienia próbuje stworzyć Thanosa v2, tylko kompletnie jej to nie wychodzi. Sceny akcji często albo są bez wyrazu, albo wyglądają śmiesznie (Genosha!). Film wydaje się być naprawdę mały w swojej skali, a nie będę nawet wspominać o tej końcówce, która w ogóle burzy linię czasową tego uniwersum, już i tak nad wyraz zagmatwaną. Wiem, że teraz wygarnąłem temu filmowi naprawdę dużo, co w kontraście z tym jak mówiłem o tym, że DP jest trochę niedoceniane, wypada słabo. Jednak ten film to nie samo zło. Jak mam być szczery, to Sophie Turner ratuje mocno ten film. Nie tylko uważam, że aktorka świetnie się spisuje, sprzedając widowni wahania emocjonalne młodej Jean Grey, ale też twierdzę, że sama postać została tutaj dobrze napisana. W większości to powtórka z The Last Stand, ale tym razem... zadowalająco. Jennifer Lawrence jako Mystique poza jedną bezsensowną linią dialogową wypadła dobrze jak na ostatni raz. Pomimo moich zastrzeżeń do postaci Charlesa, to właśnie on wraz z Jean tworzą najciekawszy element tego filmu. Dark Phoenix ma też parę mocnych scen, jedna w szczególności, która zapadnie mi w pamięć jako jeden z najokrutniejszych momentów w tej serii. Kończąc, czy jest to film dobry? Nie. Czy to jest to takie pożegnanie, na jakie zasługują te postacie i ci aktorzy? Absolutnie. Mogło być lepiej? Powinno..., ale też czy nie pozwolono twórcom zakończyć ten cykl na własnych warunkach? Jak najbardziej. Czy jest to film nieoglądalny? W życiu. Czy mimo wszystko powinien więcej zarobić? Z sentymentu do serii, tak. Czy bawiłem się dobrze na seansie? Zdecydowanie. Czy polecam? Hm... jeśli lubiliście te postacie/ten cykl, to możecie pójść ostatni raz zanim X-Meni trafią w ręce Feigego. Szkoda, że odchodzą z takimi słabymi zarobkami i z filmem, który jest jedynie niezły. Jackman i Stewart mieli jednak szczęście z tym Loganem. 

OCENA: 6-/10



GODZILLA II: KRÓL POTWORÓW


GATUNEK: akcja, science-fiction
PREMIERA PL: 14 czerwca 2019r.
SCENARIUSZ: Zach Shields, Michael Dougherty
REŻYSER: Michael Dougherty
STUDIO: Warner Bros. Entertainment
WYSTĘPUJĄ: Kyle Chandler, Vera Farmiga, Millie Bobby Brown
ORYGINALNY TYTUŁ: Godzilla: King of the Monsters


Po Godzilli Garetha Edwardsa z 2014 roku fani mieli ogromny niedosyt. Wielkiego potwora było tam tyle, ile kot napłakał, za to większość czasu ekranowego zajął wątek ludzki, który został okrzyknięty nudnym. Nie na to widzowie się pisali - ludzie idąc na tamten film oczekiwali więcej samej Godzilli. Był to chyba największa krytyka tamtej produkcji, a więc włodarze Warner Bros. starający się zbudować nowe kinowe uniwersum w postaci Monsterverse wysłuchali opinii widzów i dostarczyli w 2017 roku Konga, który już na pewno nie narzekał na ilość czasu ekranowego. Wydawałoby się więc po pięknych zwiastunach i po Kongu, że błąd Garetha Edwardsa nie zostanie popełniony w 2019 roku. Niestety, został... Moim największym problemem jest to, że można ten film podzielić na dwie części, z czego każda ma potencjał, ale go w ogóle nie realizuje. Pierwsza część to jest wątek ludzki, który pokazuje losy rodziny Russellów borykającej się z konsekwencjami wydarzeń z 2014 roku. Do tego wszystkiego dochodzi również cała grupa osób z organizacji Monarch próbującej zrozumieć przyczyny powrotu Tytanów. O ile wątek rodziny naprawdę trzymał mnie w napięciu i budził we mnie zainteresowanie, ba, uważam nawet, że miał wiele świetnych i poruszających momentów (Vera Farmiga i Millie Bobby Brown poradziły sobie wyśmienicie), tak był to tylko mały ułamek całej historii ludzi. Kyle Chandler mnie irytował, scenariusz był czasem totalnie bezsensowny, większość postaci nie miało za grosz charakteru, pewna osoba została ot tak uśmiercona bez niczego, a ekspozycja dominowała znaczną część konwersacji ludzkich postaci. Do tego podobnie jak w Godzilli z 2014 roku, było tego niepotrzebnie za dużo, przez co zostało mało czasu dla samych potworów (więcej niż w pierwszej części, ale to nadal). W ten sposób mogę przejść do drugiej część tego filmu, czyli tej, która pozwala na bezpretensjonalną rozrywkę, gdzie ogromne potwory biją się, walczą ze sobą, strzelają promieniami w siebie, gryzą itp. itd. King of the Monsters wtedy lśni najbardziej - wizualnie tytuł powala, CGI stoi na wysokim poziomie, a bitwy potworów przyprawiają o mimowolny uśmiech na twarzy. Rodan, Ghidorah, Mothra i sam Godzilla prezentują się wspaniale... tylko szkoda, że nadal większość czasu spędzamy z naszymi ludzkimi bohaterami. Każda z dwóch części tego filmu podoba mi się... połowicznie. Werdykt wydaje się więc być jasny. Można zobaczyć, choć raczej nie jest to film, którego chcieli fani Kaiju.

OCENA: 5/10


To tyle! Takie trzy filmy mi się trafiły, każdy z nich na swój sposób rozczarowujący :P Ech, jak widać w to lato głównie udaje się Disneyowi, choć nie jest to w sumie nic dziwnego, a raczej powtarzający się od paru lat trend.
Jakie są Wasze opinie co do tych trzech filmów? Widzieliście je? Może dopiero zamierzacie? Podobały się Wam? Zgadzacie się ze mną, a może macie zupełnie odmienną opinię? Piszcie w komentarzach!▲ Wafeg


Tym samym żegnam się z Wami i zapraszam do obserwowania, komentowania, udostępniania i wpadania na moje "fanpejdże". Linki poniżej:

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Designed By Blokotek
{java} {disrank_permission} Wafeg {disrank_permission] {java} {disrank_permission} Wafeg {disrank_permission]